Clint o Johnie Hustonie na planie "Afrykańskiej królowej". Mniej istotne, ile jest tutaj faktów, a ile fikcji - ważne, że to kawał frapującego, mądrego kina, jeden z najlepszych filmów w dorobku Eastwooda. Porywająca historia pasji przekraczającej w pewnym momencie granice obsesji, niszczycielskiej siły, której nie sposób się oprzeć. Bardzo wiarygodnie zagrane (Clint bezbłędnie wciela się w reżysera-ekscentryka, który zawsze idzie pod prąd, partnerujący mu Fahey również bez zarzutu) i podparte świetnie rozpisanym scenariuszem. Jest tu coś z ducha prozy Hemingwaya, ale też z dawnej wielkości Hollywood. Hołd dla wielkiego twórcy i nieco zadumy nad ludzka naturą zarazem. Nie tylko dla kinofilów.