NRD to potęga, ale gdy mama głównego bohatera zapadnie w śpiączkę, NRD upadnie. Mur trafi szlag, towarzysze staną się obywatelami i w ogóle się okaże, że to NRD to jednak cienkie było. Fabuła polega na tym, że gdy matka wybudzi się ze śpiączki, jej syn postanowi zrobić ją w c**** i utrzymywać w niewiedzy, by wierzyła że komunizm nadal rządzi.
Mieszkanie stylizuje na jej stary apartament, tych którzy ją odwiedzą namawia do robienia z siebie idiotów i śpiewania prokomunistycznych singli a w sklepie będzie próbował znaleźć przeterminowaną kawę sprzed upadku Muru. I tak się znęca – początkowo tylko nad matką, potem nad całą resztą. Nie wiem, czy miała być to farsa, komedia, dramat - ważne że wyszło NIC.
Dodatkowa gwiazdka, chyba za to, że w końcu mam ten film za sobą.
Przyznaję bez bicia, że sięgnęłam po niego jedynie ze względu na muzykę Tiersena, przy której rozpływam się od dobrych kilku lat. Sądziłam, że zaskoczy mnie (pozytywnie) cała reszta, jednak na muzyce się kończy. Cały film jest... zwyczajny. A to nie zawsze jest dobre. Niestety muszę się podpisać - wyszło nic.