PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9152}

Zemsta Potwora

Revenge of the Creature
5,3 297
ocen
5,3 10 1 297
Zemsta Potwora
powrót do forum filmu Zemsta Potwora

Na filmwebie zdaje się panować opinia, że ten film jest znacznie gorszy od swojego poprzednika, że zupełnie mu nie dorównuje. Kompletnie nie zgadzam się z takimi opiniami – w moim odczuciu jest nieco lepszy od poprzednika. Ale to chyba przede wszystkim kwestia indywidualnego podejścia i oczekiwań.

Jeśli ktoś oczekuje sequela zrobionego na zasadzie „więcej, lepiej, mocniej” i będzie chciał dostać po prostu więcej tego samego, raczej będzie rozczarowany tym filmem, ponieważ znacząco odbiega on poprzednika. Oryginału z 1954 nie uważam, za film doskonały, ogląda się go dobrze, ale zostało w nim sporo niewykorzystanego potencjału. Potencjału związanego głównie z postacią Gillmana, który w moim odczuciu jest postacią bardzo interesującą, zapadającą w pamięci. „Zemsta potwora” robi coś, co w moim odczuciu powinien robić sequel: idzie w innym kierunku od poprzednika, rozwijając jego największą zaletę – czyli właśnie postać tytułowego Potwora.

To dla mnie najciekawsza postać filmu i element, który niemal w stu procentach stanowi o jego sile. Oczywiście, ciągle nie ma on żadnych dialogów, ale może właśnie przez swoje milczenie jest tak interesujący. W niewielkim stopniu stanowi tu zagrożenie – tylko w początkowej sekwencji filmu w Amazonii, potem zostaje schwytany i poskromiony w oceanarium. Obserwowanie go, gdy jest wyrwany ze swojego naturalnego środowiska, staje się szalenie ciekawe. Czy zdoła uciec? Jak będzie reagował na badania? Jak zareaguje na obecność innych zwierząt? Już samo to jest frapujące, a film ociera się też o poważniejsze pytania. Jak wiele łączy Gillmana z człowiekiem? Czy bliżej mu do człowieka, czy zwierzęcia? Czy jest tylko okrutną maszyną do zabijania, czy rozumną istotą, która w zupełnie zrozumiały sposób buntuje się przeciwko uwięzieniu? Fakt, film nie zawsze bezpośrednio zadaje te pytania (czy w formie słownej, czy bezsłownej), nie wspominając już, by udzielał odpowiedzi. Ale daje wystarczająco wiele rzeczy, na bazie których można snuć domysły i rozważania. Same zachowania Gillmana i interakcje z ośrodkiem badawczym (np. sceny z tresurą przy użyciu prądu elektrycznego); napięcie związane z tym, że w każdej chwili może stanowić zagrożenie; rozważania i dyskusje naukowców obecnych w filmie. Szczególnie podobał mi się wątek z panną Abbott, która prowadziła badania nad szympansem, by zrozumieć, jak wiele wspólnego te małpy mają z ludźmi; z tego mogła powstać nośna i ciekawa paralela do Gillmana i szkoda, że wątek ten nie wraca w późniejszej części filmu.

Sam Potwór jest tu jak dla mnie czymś w rodzaju antybohatera, lub bohatera tragicznego. Po części był taki już w poprzednim filmie, ale tutaj naprawdę zostaje to podkreślone. Jest tym, który stanowi zagrożenie i powoduje liczne kłopoty, ale czy można nazwać go złym? To zwierzę, które postępuje zgodnie ze swoimi instynktami, jest traktowane w sposób, który trudno nazwać humanitarnym, nikt nie próbuje go zrozumieć (najbliżej tego jest Helen). We mnie wzbudził więcej współczucia i empatii niż wrogości. Dostaje nawet swoisty „wątek romantyczny” związany z Helen – co prawda wątpliwe, żeby się zakochał, ale może ona jako kobieta budzi w nim skojarzenia z samicą jego gatunku. Można mówić, że to tanie i kiczowate, ale może również budzić skojarzenia z analogicznym wątkiem z „King Konga” (choć chyba nie jest aż tak ciekawe) i zawiera ciekawą mieszankę romantyzmu i grozy, zwłaszcza w finale. Bardzo przypadł mi do gustu moment, gdy Helen i prof. Clete odbywają randkę na pomoście, a Gillman szykuje się do ataku w momencie, gdy Helen cytuje fragment wiersza. Może trochę przesadzam, ale dla mnie ta scena niemal ociera się o maestrię. Szkoda, że to jednak jedyny aż tak dobry moment.

Warto zauważyć, że liczni antagoniści z cyklu Universal Monsters mieli w sobie jakieś przymioty tragiczne, mniej lub więcej niejednoznaczności. Potwór z Czarnej Laguny wpisuje się w ten trend, choć pozornie wydaje się najmniej złożony, najbardziej jednoznaczny – ot prosta, niema, atawistyczna maszyna do zabijania. Dla mnie jest jednak nieco bardziej skomplikowany, atrakcyjniejszy jako postać, może głównie z powodu aury tajemnicy, jaka go otacza.

Ale ten film nie jest wielkim dziełem, i nie twierdzę wcale, że bije poprzednika na głowę. Jest nieznacznie lepszy, z powodów które już wymieniłem, oraz dlatego, że jest odrobinę lepiej zrealizowany, są w nim też bardziej zróżnicowane lokacje (w poprzedniej części była praktycznie tylko laguna i pokład kutra, tu do tego dochodzi jeszcze oceanarium, laboratoria badawcze, nadbrzeża rzeki, itd.). Ma też, w moim odczuciu sporo lepszy i bardziej satysfakcjonujący finał. Ale pod względem samej grozy jest nieco gorszy, niekiedy może trochę się dłużyć, zwłaszcza w środkowej części trochę staje w miejscu. Jego zawartość merytoryczna i dramatyczna, choć niezła, nie rzuca jednak na kolana. Może gdyby twórcy mieli więcej odwagi i jeszcze dalej odbiegli od szablonów i schematów horroru, jeszcze bardziej rozwinęli postać Gillmana, może wtedy powstałby naprawdę wyjątkowy film i nieszablonowa opowieść? A może wówczas narodziłby się jakiś kuriozalny, zupełnie niestrawny szrot? W każdym razie, choć „Zemsta potwora” jest do pewnego stopnia zaskakująca i może nie do końca spełniać oczekiwania stawiane typowemu horrorowi, warto dać jej szansę i przyjąć kierunek obrany przez twórców. Niekoniecznie jest to wielkie dzieło, ale chyba stanowi choć trochę odświeżenia w stosunku do standardowych, bitych od matrycy horrorów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones