1) Twardziel o kamiennej twarzy jadający niewiniątka na śniadanie - zgadza się w przypadku westernów, gdzie jego bohater musi ocenić sytuację i ryzyko, zanim podejmie działanie; zgadza się w przypadku filmów akcji, gdzie miękkie serce spowodowałoby nieposłuszeństwo współpracowników i przewagę bandziorów; nie zgadza się w przypadku obyczajówek, komedii i wszelkich scen z kobietami/dziećmi/małpami/psami itp.
2) Seksoholik lubujący się w scenach z młodszymi panienkami - no cóż, zarówno w życiu prywatnym jak i filmowym pan nie należy do pruderyjnych i pokazuje słowem i czynem, że dorosły facet potrzebuje kobiety. Natomiast jako osobnik zrealizowany w tej dziedzinie platonicznie i erotycznie nie ma powodu, żeby bawić się w świńtuszenie sado-maso. Uwielbia wszelkie sceny po ciemku z sugestią plątaniny pana i pani, niech widz domyśli się reszty. Tam, gdzie wątek erotyczny jednak się pojawia, rzeczy są nazwane wprost, bo przeważnie chodzi wtedy o burdel, pokazany zresztą mniej więcej tak usługowo, jak restauracja. Płacimy, wybieramy z karty, wychodzimy. Sceny z młodszymi dziewczynami są zasugerowane, niemniej aż takiej dosłowności jak w seksbudach nie ma - tu jest ta drobna różnica. I zawsze jednak jest pewien odcień niepokoju - co ja robię z nią...